Narkomania i narkotyki, a ściślej mówiąc – problem zażywania przez młodzież środków o działaniu odurzającym i halucynogennym jest w Polsce stosunkowo nowy. Do niedawna oficjalne statystyki określały liczbę narkomanów w naszym kraju na kilkaset osób. Obecnie urealnia się ją do setek tysięcy. Zawiązują się różne komitety antynarkotyczne. Powstał nawet odpowiedni ruch młodzieżowy. Uczniowie warszawskich szkół ogłosili apel zawierający tragiczną zapowiedź: „Tysiące znowu wyjdą na pola – setki znowu zginą”. Prasa młodzieżowa bije na alarm. W jednej tylko „Walce Młodych” znalazłem w lipcu br. Dwa duże artykuły na ten temat, w „Filipince” dwa inne.
Ale znalazłem też coś innego i w związku z tym chciałbym zapytać publicystów „Walki Młodych”, dlaczego p o p u l a r y z u j ą – w swoich efekciarskich, obliczonych na sensację doniesieniach – ten niebezpieczny nałóg?
Dlaczego wypowiedź narkomana ograniczają do przytoczenia fragmentu, w którym mowa o tym, j a k i e t a b l e t k i popijał piwem, żeby wywołać wizje i na j a k i e k r o p l e później się przerzucił? Dlaczego rozmowę z milicjantem zaczynają od przedstawienia przezeń s p o s o b ó w p r o d u k c j i środków odurzających z pewnej, szeroko uprawianej przez rolników, rośliny? Dlaczego ilustrują tę rozmowę zdjęciem prezentującym jeden z tych sposobów? Dlaczego, wreszcie, rozpowszechniają wiadomość o tym, g d z i e w Warszawie można z a o p a t r z y ć s i ę w „centy” i „kompoty”?
Czyżby nie zdawali sobie sprawy z tego, że frustracja grup i jednostek prowadzi do włączenia sugerowanych przez nich mechanizmów kompensacyjnych? Czyżby nie rozumieli, że młodzież pozbawiona obowiązków, bezczynna społecznie, szukająca sensacji i niezwykłych przeżyć (a mamy przecież trochę takiej w kraju) – poszukiwać będzie w ich artykułach przepisów na uzyskiwanie „domowym sposobem” różnych zastępczych środków odurzających?
A może „Walka Młodych” usiłuje wspomnianymi publikacjami (zawierającymi aż 5 takich „recept”) zainteresować inną młodzież? Tę czekającą po kilkanaście lat na mieszkania i po kilkadziesiąt lat na wyjście z długów?
Może zamierza narkotykami uleczyć naszą rzeczywistość?
Jeżeli więc taki miałby być program tego pisma na wyjście kraju z kryzysu, to chciałbym jedynie zauważyć, że nowa Ustawa o kontroli publikacji i widowisk zabrania (w p. 10 Art. 2) propagowania narkomanii.
Ustaw wchodzi w życie 1 października 1981 roku. Ciekawe, o co będzie walczyć „Walka Młodych” po tym terminie?
Sprawa operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Literat” dot. Kosiewski Stefan, imię ojca: Władysław, ur. 24-12-1953 r. inwentarz.ipn.gov.pl/node/4061256
Kontrola operacyjna byłego przewodniczącego Komisji Rewizyjnej KZ NSZZ „Solidarność” przy Przedsiębiorstwie Przemysłu Drzewnego „Prodryn” w Katowicach, podejrzanego o kontynuowanie działalności związkowej po wprowadzeniu stanu wojennego oraz o organizowanie spotkań byłych pracowników przedsiębiorstwa, należących do NSZZ „Solidarność”
IPN Ka 043/778 (39836/II) katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/52220
Sprawa Operacyjnego Sprawdzenia [SOS] Stefan Kosiewski pozostawał w zainteresowaniu SB ze względu na swoją aktywną działalność w strukturach NSZZ „Solidarność” w zakładzie pracy przed wprowadzeniem stanu wojennego. Od 1.08.1981 został redaktorem tygodnika „Solidarność Jastrzębie” w MKR Jastrzębie; kontynuował pracę w Zarządzie Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”, został rzecznikiem prasowym strajkujących górników KWK „Sosnowiec”. Był znany z wrogiej postawy wobec władz PRL. Po wprowadzeniu stanu wojennego podejrzany o „kontynuowanie działalności związkowej skierowanej przeciwko interesom PRL wśród pracowników Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego »Prodryn« w Katowicach należących w przeszłości do NSZZ »Solidarność«”. Sprawę zakończono dn. 11.01.1983, po tym jak figurant sprawy wyjechał do RFN.
Idzie mi o coś innego, niż zmiany: chciałbym uszanowania dla rzeczy już istniejących.
W Krakowie, kiedy chce się iść z Rynku do Teatru „Bagatela”, to można skierować się albo w ulicę Szewską, albo w św. Anny. We Wrocławiu, kiedy zapytamy o placyk na Ostrowiu Tumskim, nieopodal Katedry, usłyszymy, że nosi on imię św. Marcina.
W Katowicach, natomiast, chodzimy ulicami: Agaty, Agnieszki, Antoniego, Andrzeja, Floriana, Jerzego, Piotra… itd. (w sumie ponad dwadzieścia pozycji) i kto wie, gdybyśmy zapytali, o jakiego to Piotra chodzi, czy nie odpowiedziano by nam, że o Jaroszewiczów?
I kto wie, ile by było w tym prawdy? Nie takie rzeczy się przecież tutaj robiło.
Chciałbym więc zapytać ludzi kompetentnych, czy stać ich na uznanie – tych uznanych gdzie indziej – trwałych elementów naszej kultury narodowej?
Czy zdobędą się na zastąpienie półprawdy – Prawdą?
A może zamierzają zlaicyzować Katowice do reszty? Katowice i innych świętych?
Pozostały bowiem jeszcze do „załatwienia” ulice: Jacka, Piotra i Stanisława etc.
ANTONI LICA (Stefan Kosiewski) vk.com/wall467751157_2746